Jak co roku wybraliśmy się z tatą i bratem na rowerach do centrum Katowic na Tour de Pologne. W poprzednich latach tak się złożyło, że wracaliśmy z pustymi rękami, jednak tym razem przyjechaliśmy trochę wcześniej, gdy jeszcze nie było dużych tłumów. Ja pilnowałam rowerów, a brat zbierał gadżety. Oto co wpadło w nasze łapki (były jeszcze dwa lizaki :P) :D
Najbardziej mnie rozwalały momenty, gdy panie z Taurona przechodziły kawałek od ich namiotu z torbami, w których miały gadżety do rozdania dla ludzi. Dzieciom się nie dziwię, bo wiadomo, dla dzieciaków to frajda coś dostać... ale żeby dorośli się między nimi przepychali, wyrywali sprzed nosa? Istne bydło, jeśli mam nazwać rzecz po imieniu. Ech, szkoda gadać... :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz